piątek, 12 lipca 2013

Rozdział IV

~ Wesele. Palace "Fleur-de-Lys" ~
- Tak, to na pewno było niezwykłe. - powiedział Harry.
- Hm... Wiesz? Mam takie pytanie. Mógłbyś mnie już puścić? - westchnęła teatralnie.
- Och! Naturalnie! - wypuścił ją ze swego uścisku.
Wszyscy goście cały czas bili im brawo, a oni im się ukłonili.
- Obietnica wykonana. - powiedział Harry podchodząc do nowożeńców.
- Jesteście wspaniali. A właśnie! Gdzie jest Nessille? - zapytała Bella marszcząc przy tym brwi.
- Nie wiem. Jeszcze przed chwilą tu była. - odpowiedział. - I znów mnie opuściłaś. - dopowiedział sobie w myślach.
- Ach, widzę ją! Jest przy barze. - Bella stanęła na palcach, aby upewnić się czy to Ness siedzi przy ladzie.
- Dzięki Bogu! - mruknął pod nosem Harry.
- Co mówisz? - zapytał Max.
- Idę sprawdzić jak radzą sobie barmani. - powiedział z uśmiechem i chwilę później był już w drodze do baru.
- Boże! Chwilę temu, trzymałem w ramionach najpiękniejszą kobietę jaką kiedykolwiek widziałem w życiu. Te jej ruchy. Te nogi. No właśnie! Przez chwilę miałem zaćmę, gdy jej noga była na moim ramieniu. - mówił sobie w myślach, gdy szedł do niej.
- Znowu się widzimy. - powiedział, siadając przy Nessille.
- Zauważyłam. - nawet na niego nie spojrzała. - Podwójne Martini. - powiedziała do barmana.
- Dla mnie, Tequila. - powiedział Harry.
Gdy otrzymali swoje drinki, Harry niepewnie zapytał:
- A może pójdziemy pogadać w bardziej spokojniejsze miejsce? 
- Nooo... okey. - bardzo niechętnie przystała na ten pomysł.


~*~
~ Altana w ogrodzie za pałacem ~
- Powiedz... - powiedzieli jednocześnie, po czym uśmiechnęli się do siebie.
- Ty pierwsza. - powiedział Harry.
- Ty zacznij! - upierała się.
- Kobiety mają pierwszeństwo. - wiedział, że tym argumentem wygra ich mały "spór".
- No dobra! Wygrałeś! - cicho jęknęła.
Harry uśmiechnął się szelmowsko.
- Skąd jesteś? - po chwili zapytał.
- Z Cardiff.
- Wow! To spory kawał od Londynu.
- No trochę.
- Masz rodzeństwo? - zapytał z nutą wahania.
- Nie.
- A przyjechałaś tutaj z rodzicami? - ciągle dopytywał.
- Nie mam rodziców. - ciągnęła dalej. Poczuła, że musi w końcu komuś powiedzieć prawdę o sobie. - Wychowałam się w zakonie sióstr Karmelitanek w Cardiff. Siostry mówiły mi, że ktoś podrzucił mnie w nosidełku pod drzwi zakonu. Miałam wtedy kilkanaście dni. Dziwiło mnie to, że nie chodzę do normalnej szkoły jak inne dzieci, tylko uczą mnie guwernantki. Jak miałam siedem lat, zaczęłam uczyć się tańczyć. Miałam od tego prywatnego nauczyciela, pana Huckerby'ego. Nauczył mnie wszystkich podstaw w każdym tańcu, choć najlepiej idą mi te latynoamerykańskie. Gdy miałam dwanaście lat pod swój dach wzięło mnie państwo Eagle. Dzięki nim poczułam choć namiastkę jak to jest mieć rodzinę. Ale moje rodzinne szczęście skończyło się w wieku siedemnastu lat. Ciocia i wujek, bo tak do nich mówiłam, zginęli w wypadku samochodowym. Ja nie mogąc dłużej pozostać w Cardiff, przyjechałam do Londynu. - głośno odetchnęła po skończonym monologu.
- Współczuje Ci z powodu śmierci wujostwa. - na jego twarzy malowała się troska.
- Dziękuję. To teraz ty coś o sobie powiedz. - razem z Harry'm wzięła z tacy kolejny drink, które roznosił kelner.
- Od urodzenia mieszkam w Holmes Chapel. Teraz mieszkam w Londynie, bo tutaj się uczę. Mam starszą siostrę, Gemmę. Moi rodzice się rozwiedli gdy miałem siedem lat. Moja mama ponownie się związała z moim ojczymem, Robinem. Niedługo będą brać ślub. Od siódmego roku życia uczę się tańczyć i tak samo jak ty, moją specjalnością są tańce latynoamerykańskie. Mam czwórkę zwariowanych debilów, którzy są moimi przyjaciółmi. Zayn kocha się przeglądać w każdym lusterku. Lou uwielbia wszystkich rozśmieszać. Niall uwielbia jeść. Liam jest zaś bardzo opiekuńczy i kocha oglądać Toy Story! - zaśmiał się. - Musisz ich kiedyś poznać.
- Z pewnością. W porównaniu ze mną miałeś chyba kolorowe dzieciństwo. To znaczy szczęśliwe. - na jej twarzy przemknął delikatny uśmiech.
- Tak. Można tak powiedzieć. - przytaknął skinieniem głowy.
Harry i Ness rozmawiali jeszcze przez dobrą godzinę o wszystkim i o niczym.
- Może wrócimy do środka? - spytała Nessille.
- Tak. Oczywiście, jeśli tylko chcesz. - wyszedł na przód, by otworzyć przed nią drzwi.
- Dzięki. - powiedziała ledwie słyszalnym głosem.
Harry odpowiedział uśmiechem.
Zabawa na sali trwała w najlepsze. Wesele okazało się sukcesem. Bella i Max byli bardzo zadowoleni z tego powodu. Harry odważył się zaprosić Nessille do ponownego tańca, a ona o dziwo zgodziła się. W duchu ogromnie radował się z tego powodu. Później wypili jeszcze kilka mocnych drinków. Śmiali się sami z siebie. Impreza skończyła się o szóstej nad ranem. Wszyscy byli bardzo zmęczeni i niezdolni do powrotu do swoich domów. Dlatego Bella i Max wynajęli specjalnie hotel, aby ich goście mogli w nim odpocząć. 
Harry w drodze do hotelu siedział obok Nessille w autokarze. Dziewczyna była tak zmęczona, że zasnęła na jego ramieniu. Wygląda słodko, gdy śpi. - mówił sobie w myślach. Gdy byli już na miejscu, pomyślał, iż nie będzie jej budził. Delikatnie ją wziął na ręce. Boże! Jaka ona lekka! Jak piórko! Ale moje piórko! Dziewczyna wtuliła się w jego klatkę piersiową. Mimowolnie uśmiechnął się do siebie. W recepcji wziął klucz do pokoju. Obawiał się, że Nessille będzie rano zła na niego, iż śpią w jednym łóżku, ale nie miał serca zostawić jej samej w pokoju. Raz kozie śmierć. - mówił sobie.

/ I Need Your Love - Ellie Goulding ft. Calvin Harris /
W pokoju znajdowało się ogromne łóżko z baldachimem. Harry delikatnie położył na nim Nessille, po czym przykrył ją kołdrą. Tak bardzo nie chciał jej obudzić. Następnie udał się w drugi koniec pokoju i przy dużej sofie ściągnął koszulę. Zamierając w pół ruchu, usłyszał za sobą głos, który przyprawiał go o dreszcz na plecach.
- Harry? - spytała cichym zaspanym głosem.
- Słucham? - podszedł do łóżka i usiadł na jego krańcu.
- Gdzie my jesteśmy? - dopiero teraz zauważyła, że on nie ma na sobie koszuli. Boże! Co za mięśnie! - była pełna podziwu, a zarazem zachwytu. Lecz zostawiła dla siebie ten komentarz.
- W hotelu. Usnęłaś w autokarze, a ja nie chciałem Cię budzić, więc przyniosłem Cię tutaj. Nie będziesz na mnie zła, jeśli Ci powiem, że mamy jeden pokój? - zapytał niepewnie.
- Dziękuję, ale nie musiałeś mnie tu nieść. To dla mnie żadna nowość, jeden pokój dzielić z facetem. - wzruszyła ramionami.
- No tak. Nie myśl sobie, że ja... no... że... o ludu! - spuścił głowę zawstydzony.
- Ey! Głowa do góry! Nic się przecież nie stało! - zaśmiała się.
- Nie miej mi za złe. Ja po prostu nie chciałem zostawiać Cię samej w pokoju. - podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
- To miłe z Twojej strony. Ale mam do Ciebie prośbę. 
- Słucham uważnie. - uśmiechnął się szeroko.
- Kompletnie nie mam już siły. Mógłbyś mi rozpiąć sukienkę? - zapytała odwracając się do niego plecami.
- Yyy... No okey. - jąkał się. - Boże! Przez tą kobietę, szybciej znajdę się w grobie! - mówił sobie myślach.
Nessille spuściła obie nogi na podłogę. Harry usiadł za nią okrakiem. Powolnym ruchem rozpinał suwak jej sukienki. Ness przechyliła na bok głowę. Harry obserwował każdy jej ruch. Drżącymi dłońmi zsunął jej sukienkę z ramion. Jego oddech przyśpieszył. Dziewczyna wstała z łóżka, a jej suknia opadła na podłogę. Chłopak cały czas siedział na łóżku, nie odrywając wzroku od dziewczyny. Ness podniosła sukienkę z podłogi i położyła ją na krześle. Odwróciła się do Harry'ego. Jego wzrok dyskretnie błądził po całym jej ciele. Jej kształty były pełne zmysłowości. Jej piersi. Jej nogi. Jej brzuch. Silna wola Harry'ego była na wyczerpaniu. Jego serce zaczęło szybciej bić, gdy ona podeszła do łóżka, z powrotem się odwróciła i usiadła między jego nogami.
- Możesz wyjąć wsuwki z koka? - choć nie widział jej twarzy, to czuł, że się do niego uśmiecha.
- Oczywiście. - głośno przełknął ślinę.
Atmosfera w pokoju zaczynała być coraz bardziej gęsta, pełna intymności, namiętności. Harry drżącymi palcami wyciągał wsuwki z włosów Nessille. Nie podejrzewał, że w tej fryzurze kryje się aż 30 wsuwek. Gdy skończył, Ness głośno odetchnęła. Jej włosy rozpłynęły się wzdłuż całej długości pleców. Żadne z nich przez chwilę nie wykonało żadnego ruchu. Tak jakby się bali. W końcu Harry zdecydował się zrobić kolejny krok. Zgarnął wszystkie włosy w jedną dłoń i przełożył je przez jedno ramię Nessille. Dziewczyna poprawiła je swoją dłonią, gdy nagle poczuła ciepłe muśnięcia na swoim ramieniu.
Odchyliła do tyłu głowę delikatnie ją przekręcając na bok, a jednocześnie sadowiąc ją na ramieniu chłopaka. Harry obdarzał pocałunkami każdą część jej szyi, policzka, ucha oraz ramienia. Ness zatopiła dłonie we włosach Harry'ego. Ich ciała aż drżały z pożądania. Harry podniósł ją i odwrócił twarzą do siebie. Przez pewien czas patrzyli sobie głęboko w oczy. W ich oddechach wyczuwalne były duże ilości alkoholu. Dziewczyna ciepłymi dłońmi powiodła w stronę spodni chłopaka. Najpierw rozpięła jego pasek, a później rozporek, a zaraz potem opadły na ziemię. Zrobił krok do przodu i "wyszedł" z nich i kopnął je w niewiadomym kierunku. On był w bokserkach. Ona w czarnym koronkowym komplecie. Harry wziął ją na ręce i położył na łóżku. Bardzo namiętnie ją pocałował, a ona uczepiła się jego medaliku. 

Nessille nie protestowała. Oddawała każdy pocałunek składany na jej ustach. Boże! Gdzie on chował takie cudowne usta?! Przecież to szaleństwo! Całuję ósmy cud tego popieprzonego świata! - mówiła sobie w myślach. 
Nie mogli się od siebie oderwać. Żadne z nich nie chciało wykonać kolejnego ruchu. Wystarczyło im to co teraz się dzieję, choć ich ciała pragnęły swej bliskości. Całowali się jeszcze jakieś 5 minut, gdy nagle Harry jakby się ocknął. Uniósł nieco głowę i powiedział: Przepraszam. Nie powinienem. - zszedł z niej i położył się obok.
- To nie tylko twoja wina, ale także i moja. Tłumaczmy sobie, że to wina alkoholu we krwi. Zgoda? - spojrzała na niego.
- Zgoda. - spojrzał na nią z przelotnym uśmiechem.
Po tym żadne z nich już się nie odezwało. Harry pogrążył się w swoich rozmyślaniach. Nawet nie wiedział kiedy Nessille usnęła. Tak słodko wygląda gdy śpi. - ponownie wypowiedział dziś to zdanie. 
Dziewczyna obróciła się w jego stronę i położyła głowę na jego klatce piersiowej.
 Harry zaczął delikatnie gładzić jej włosy.
- Wreszcie odnalazłem Cię, moja księżniczko. - po czym delikatnie pocałował ją w czubek głowy i odpłynął do krainy Morfeusza.













CZYTANIE + KOMENTOWANIE = MOTYWACJA DO DALSZEGO PISANIA:*


Hey! Hi! Hello! Matko Święta!:O Co to jest?! Kompletnie nie podoba mi się ten rozdział. Ale musiałam coś dodać, bo już długo czekacie i na dodatek to taki prezent, który mi nie wyszedł -_- dla Was za te piękne komentarze. Ale proszę komentujcie dalej. Polecajcie bloga znajomym Directionerkom! Może i im przypadnie do gustu tak jak i Wam;) Całuski You Belong With Me

PS. 10 kom = next

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział III

~ 25.05.2013r. Ślub Belli i Max'a ~
Był piękny majowy dzień. Od rana w domu Belli, jak i Max'a panował harmider. Harry cały czas kursował między salą weselną, kościołem i domem pana młodego. Chłopak pomagał tylko jak mógł we wszystkim. Non stop uspokajał Max'a, że wszystko się uda, ponieważ wszystko jest dopięte na ostatni guzik. To samo działo się w domu panny młodej. Bella zaś przeżywała, że pomyli się w trakcie przysięgi albo, że pierwszy taniec, który ćwiczyli razem z Max'em od trzech miesięcy będzie totalną klapą. 

~ Oczami Nessille ~
Rany! Jak ja dawno nie śpiewałam na ślubach! Ale będzie dobrze. Pani Allard mówiła, że pieśni religijne wychodzą mi doskonale, więc czym tu się przejmować. Jednak czuje, że coś się dzisiaj wydarzy. Oj czuje. - mówiła sama do siebie stojąc przed lustrem. - Fryz jest. Sukienka jest. Make up jest. Biżu jest. No to jestem gotowa! - uśmiechnęła się do siebie, po czym wzięła klucze od mieszkania i wyszła. 

~ Kościół p.w. św. Marii Magdaleny ~
Wszyscy goście, którzy przybyli na ceremonię zasiedli już w ławkach. Dekoracje świątyni zostały utrzymane w białej kolorystyce. Pojawiły się eustomy, storczyki, peonie i róże. Wzdłuż głównej nawy został rozłożony biały dywan. Cały ołtarz wręcz "tonął" w kwiatach. Po jego bokach zostały ustawione kandelabry, a na nich bukiety. Goście byli zachwyceni efektem mozolnej pracy florystek i dekoratorek. 
Max stał przy ołtarzu uśmiechnięty, wyczekując panny młodej w asyście druhny. Drużbą zaś został brat pana młodego, Lucius. Nie mógł być obecny na wieczorze kawalerskim, ponieważ mieszka w Chicago i przyjechał dopiero w piątek wieczorem przed weselem. Poprosił więc Harry'ego swojego kuzyna za pan brat, aby urządził Max'owi wieczór. Chłopak zgodził się. Harry na tę okazję założył czarną koszulę, pozostawiając dwa rozpięte guziki przy kołnierzyku oraz czarne garniturowe spodnie. Wyglądał bardzo męsko, a zarazem elegancko.
 Wszyscy między sobą cichutko rozmawiali, a raczej plotkowali. A to o sukni panny młodej, a to, że Bella ostatnio nieco przybrała na wadzę, więc dlatego tak szybko zdecydowali się na ślub. Ta ploteczka nie uszła uszom Max'a i Harry'ego, który siedział w drugiej ławce, ale trzeba by się poważnie zastanowić nad tym kto jak rozumie ciche rozmawianie. Po chwili nastała cisza, jakby ktoś zaczarował cały tłum gości. Wszyscy zwrócili swe spojrzenia na wejście do kościoła. Organista zaczął grać pierwsze takty Marsza Mendelssohn'a (Music). Po białym jak śnieżny puch dywanie kroczyła uśmiechnięta Bella pod ramię ze swoim ojcem. Jej tata dumny jak paw oddawał rękę córki Max'owi. Bella i Max zwróceni do ołtarza odetchnęli głośno. 
- Zebraliśmy się tu dziś, by połączyć tych dwoje związkiem małżeńskim. - zaczął ksiądz. - A więc pytam Was wszystkich. Czy jest ktoś przeciwny temu małżeństwu? - odpowiedziała mu głucha cisza. - Rozumiem, że nie. - zgromadzeni cichutko się zaśmiali. - A teraz usiądźmy i wysłuchajmy słowa Bożego.
Na podeście przy ambonie stanął Harry, po czym zaczął czytać:
Czytanie z Pierwszego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian
Bracia: starajcie się o większe dary:
a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.
Oto słowo Boże.
Gdy schodził z ambony, nie wierzył własnym oczom. Te nogi. Te oczy. Te usta. Widać los mi sprzyja. Dzięki Bogu! Ach ma Nessille! - powiedział sobie w myśli, po czym uśmiechnął się do niej. O dziwo! Odwdzięczyła się tym samym! 
Ness zajęła miejsce Harry'ego na ambonie. Spojrzała na organistę, dając mu tym znak, aby zaczął grać. Po świątyni rozbrzmiały dźwięki organów, a przy nich piękny głos Nessille w psalmie responsoryjnym:
R./ Błogosławiony, kto się boi Pana.

Błogosławiony jest każdy, kto się boi Pana
i chodzi Jego drogami.
Będziesz spożywał owoc pracy rąk swoich,
szczęście osiągniesz i dobrze Ci będzie. R./

Małżonka twoja jest jak płodny szczep winny
w zaciszu twojego domu.
Synowie twoi jak oliwne gałązki
dokoła twego stołu. R./

Tak będzie błogosławiony człowiek,
który się boi Pana!
Niech Cię z Syjonu Pan błogosławi
i obyś oglądał pomyślność Jeruzalem
przez wszystkie dni twego życia. R./

Gdy skończyła, ludzie byli jak zahipnotyzowani. Czego by nie zrobiła to i tak podążaliby za nią wzrokiem. Pech chciał, że jedyne wolne miejsce było w drugiej ławce obok Harry'ego. Skrzywiła się w myślach na ten fakt. Wiedziała, że jest impulsywna, ale uśmiechnięcie się do niego było już lekką przesadą. Kiedy stanęła obok niego w ławce, nawet na niego nie spojrzała, ale i tak czuła, że chłopak się uśmiecha. Nieco ją to zirytowało.
Po Liturgii Słowa, ksiądz przeszedł do Liturgii Sakramentu.
- Podejdźcie bliżej do ołtarza. - nakazał. Bella i Max stanęli naprzeciwko siebie przed klęcznikami. - Bello i Max'ie. Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
- Tak, chcemy. - odpowiedzieli jednocześnie.
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?
- Tak, chcemy.
- Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Was Bóg obdarzy?
- Tak, chcemy.
Następnie wszyscy odśpiewali hymn do Ducha Św.
- Podajcie sobie prawe dłonie. - po podaniu przewiązał je końcem stuły. - A teraz Max powtarzaj za mną słowa przysięgi małżeńskiej.
- Ja Max, biorę sobie Ciebie Bello za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- A teraz ty Bello. - powiedział z uśmiechem ksiądz.
Ja Bella, biorę sobie Ciebie Max'ie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte, ja powagą Kościoła uznaję i błogosławię. - po zatwierdzeniu zdjął stułę z ich dłoni. Następnie pobłogosławił obrączki. - A teraz nałóżcie sobie obrączki jako znak waszej miłości i wierności małżeńskiej. 

- Żono przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Mężu przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Po czym ksiądz odmówił modlitwę powszechną, kończąc tym Liturgię Sakramentu, a przechodząc do Liturgii Eucharystycznej. Następnie pobłogosławił nowożeńców na nową drogę życia. 
Organista zaczął grać "Sonatę pastoralną", którą specjalnie wybrali państwo młodzi. Przed kościołem zostali obsypani ryżem i płatkami róż w różnych kolorach, gdzie goście złożyli im najszczersze życzenia. Następnie wszyscy goście uroczyście zaczęli klaskać, ustawiając się przy tym w długi szpaler do samego samochodu, którym przyjechali nowożeńcy. W ten sposób wyrazili swój szacunek dla państwa Attsford. Krzyczeli: Wiwat, młoda para! Niech żyje pan i pani Attsford! Szczęścia Belli i Max'owi! 

~ Wesele. Palace "Fleur-de-Lys" ~
Pałac, w którym organizowano wesele został tak samo jak wystrój kościoła utrzymany w białej kolorystyce. Sala Zgromadzeń, bo taką nosi nazwę sala, w której jest organizowany poczęstunek została przyszykowana na 220 gości. W Sali Balowej, gdzie odbywały się tańce przy głównej nawie utworzonej z okien ustawiono tort załamujący całą kolorystykę, ponieważ posiadał fioletowe zdobienia. Goście byli pełni zachwytu i podziwu dla całej firmy dekoratorskiej i florystycznej. 






                                                               

~*~
Po pierwszym daniu, państwo młodzi rozpoczęli taneczną zabawę. Wykonali przepiękny walc do piosenki z polskiego filmu "Noce i Dnie", który kiedyś przypadkiem obejrzeli u swoich polskich znajomych. Wręcz zakochali się w tej muzyce. Music
Harry nie spuszczał ani na chwilę wzroku z Nessille. Wyglądała tak pięknie. 
- Przyjmij też i moje wyrazy podziwu i zachwytu, co do twojego śpiewu. Wcześniej nie miałem okazji Ci pogratulować. - szepnął jej do ucha.
- Dziękuję. Ty też nieźle śpiewasz. - odwróciła się do niego, choć po chwili tego pożałowała. - Znów te oczy. - mówiła sobie w myślach.
- Dziękuję. - prawie jej się ukłonił.
Zabawa trwała w najlepsze. Ani Harry, ani Nessille nie zatańczyli ani razu, oprócz kółeczka, ale w nim udział brali wszyscy goście. 
- A tak właściwie, to co ty tutaj robisz? Wiem znowu nie powinienem pytać.
- Bella poprosiła mnie bym zaśpiewała jej na ślubie. Śpiewałam kiedyś na ślubie jej koleżanki i wtedy już powiedziała, że gdy będzie wychodzić za mąż, to zadzwoni do mnie i poprosi bym zaśpiewała.
- Aaaa. To zmienia postać rzeczy. - uśmiechnął się szeroko do niej.
- Ty zawsze jesteś takim optymistą? - upiła łyk ponczu.
- Zawsze. - znowu się uśmiechnął.
- No i znowu to samo. - burknęła pod nosem z westchnięciem.
- Coś mówiłaś? - zapytał.
- Ja? Nie, nic. Oho. Chyba ktoś zmierza w naszą stronę. - pokazała kieliszkiem na zbliżającego się Max'a.
- Harry, bracie! Co jest?! Najlepszy tancerz jakiego znam podpiera ściany? No weź się nie ośmieszaj! Pamiętasz? Obiecałeś mi, że specjalnie zatańczysz na moim weselu. - założył ręce na piersi.
- No pamiętam, ale nie mam partnerki.
- Oczywiście, że masz. - do rozmowy włączyła się Bella.
- Tak? A niby kto nią jest? - zuchwale uniósł do góry brodę.
- Nessille. - Bella dotknęła z uśmiechem jej ramienia. - Avril mówiła mi, że jak byłaś mała to uczęszczałaś do szkoły tanecznej. Tak jak nasz Harry.
- No tak, ale to było wieki temu. - próbowała się ratować.
- Wieki nie wieki. Tancerz z krwi i kości da sobie radę choćby nawet tańczył na łożu śmierci. - uśmiechnęła się tryumfalnie, wiedząc, iż podała dosadny argument.
- Widzicie? My tak dawno nie tańczyliśmy, że z pewnością zapomnieliśmy kroków. Nawet tych podstawowych. - próbował znaleźć świetną wymówkę, ale kiepsko mu szło.
- Zgadzam się. - Ness pokiwała twierdząco głową.
- Och dajcie spokój. Uznajmy to jako Wasz wspólny prezent dla nas. - odparła Bella.
Nastała chwila ciszy i Harry spojrzał błagalnie na Nessille.
- A jeśli mielibyśmy zatańczyć. To co miałoby, to być?
- Och. Kochanie, co myślisz o rumbie? - zapytała Bella Max'a.
- Nie. Wymyśl coś lepszego. O! Wiem! Może cha cha?
- Nie. Wiem! Dla nich dwojga idealne będzie argentyńskie tango! - klasnęła entuzjastycznie w dłonie.
- Co?! - wypowiedzieli jednocześnie, patrząc na siebie.
- To może w języku tancerzy. Tango Argentino. Teraz lepiej? - Bella zaśmiała się.
- Rozumiemy. Ale czy wy zdajecie sobie sprawę jak trudne jest tango? I to jeszcze tańczone na żywca?! - zapytał ich Harry.
- Jak nam pokażecie, to wtedy będziemy wiedzieć. - Bella i Max uśmiechnęli się tryumfalnie.
Znowu nastała ta cholerna cisza. Tym razem na Harry'ego spojrzała Nessille. 
Ten uśmiech. Nigdy z nim nie wygram. - mówił sobie w myślach Harry, po czym pokręcił z uśmiechem głową.
- To szaleństwo porywać się na takie coś, ale zgoda. - powiedział Harry.
- Ehh... Widać nie mam wyboru. - westchnęła.
- Świetnie! Nawet nie wiecie jaką sprawicie nam radość. - powiedziała już podekscytowana Bella.
- Jaki utwór ma zagrać orkiestra? - zapytał Max.
- Hm... Może "Otra Luna"? - zapytał Harry Nessille.
- Celny traf. "Otra Luna" to mój ulubiony utwór do tanga. - wyznała.
- Dobrze. Idę powiedzieć orkiestrze, aby się nastroili. Ile potrzebujecie czasu?
- Jakieś 5 min wystarczy. - powiedziała Ness, po czym Max z Bellą oddalili się od nich.
- To co robimy? - zapytał Harry.
- Może Santiago's Dream? - odpowiedziała pytaniem.
- Dawno tego nie tańczyłem, ale pamiętam, że dobrze mi to szło.
- Mi tak samo.
- Dać już znak Max'owi, że jesteśmy gotowi?
- Tak.
Harry odwrócił się od niej i skinął głową w stronę Max'a.
- Mili goście! Razem z moją żoną, chcemy Wam przedstawić dwójkę cudownych tancerzy, których mamy zaszczyt gościć na naszym weselu. Poznajcie Harry'ego i Nessille! - zapowiedział ich po czym wskazał na nich dłonią. - Prosimy o wielkie brawa dla nich! - wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować.
- Mogę prosić? - Harry podał dłoń Nessille.
- Nie mam nic przeciwko. - podała mu dłoń, po czym weszli na parkiet.

Koniecznie musicie to włączyć!!!



Gdy tylko muzyka zaczęła grać, a ich ciała i wzroki spotkały się, zapomnieli o całym świecie. To co teraz działo się między nimi było nie do opisania. 
„O tańcu nie da się pisać [...] taniec trzeba tańczyć” - Paulo Coelho
Po tych cudownych pięciu minutach rozgrzały się gromkie brawa. Harry cały czas opierał swoją głowę na czole Nessille. Tak samo jak ona próbował wyrównać swój oddech. Nie mógł uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło. W swych ramionach trzymał dziewczynę, której niezwykle pragnął. W końcu się odezwał.
- To było... - nie mógł znaleźć odpowiedniego określenia.
- Niezwykłe. - powiedziała, po czym spojrzała mu prosto, a zarazem głęboko w oczy.
„Jedna rzecz, która może zaćmić twoje problemy to taniec” James Brown







CZYTANIE + KOMENTOWANIE = MOTYWACJA DO DALSZEGO PISANIA:*


Hey kochani! Jejku!:O Nawet nie wiecie ile musiałam siedzieć w internecie, aby ten rozdział był osobiście dla mnie sukcesem. Wierzcie mi na słowo lub nie, ale teksty księdza itp. w kościele były pisane prosto z mojej głowy, ponieważ w ubiegłą sobotę była na weselu i wszystko zapamiętałam:D Oczywiście nie mogło zabraknąć mojego ukochanego Listu do Koryntian<3 Widzę, że komentowanie idzie Wam coraz lepiej. I jeszcze raz dziękuję za tak pochlebne opinie na temat mojego opowiadania. Nawet nie wyobrażacie sobie jaka jestem teraz happy!:D Ale nadal proszę Was o jeszcze więcej komentarzy, a gwarantuję Wam, że ucieszy to całkowicie moje serducho. Całuski Autorka 







czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział II

~ Oczami Nessille ~
Znowu to samo. - powiedziała sobie w duchu. - Kolejny napalony fagasek. Przynajmniej ten jest młody, nie to co reszta. Tradycyjnie. Ruszać biodrami, kręcić tyłkiem, lap dance w podstawie, doprowadzić go do "szaleństwa" i tysiak jest mój. Mam już tego wszystkiego dosyć! Ale za spełnienie marzeń zapłacę najwyższą cenę. Kocham śpiewać i tylko to się dla mnie liczy. O spokojnym, ustatkowanym życiu z gromadką dzieci, kochającym mężem mogę zapomnieć. Który mnie zechce? Taką dziwkę, choć z przymusu. W sumie życie tutaj w Lodynie jest nieco łatwiejsze niż w Cardiff. Ale państwo Eagle byli przecież dla mnie bardzo mili. Traktowałam ich jak wujostwo. Z nimi przez te trzy lata miałam choć namiastkę rodzinnego domu. 
- Ness! Opamiętaj się! - krzyczał rozum. - Przecież ty nigdy nie miałaś domu! Co ty możesz wiedzieć na ten temat?! 
- Och zamknij się rozum! Daj dziewczynie chociaż pomarzyć! - do konwersacji włączyło się serce. 
- Ty się nie odzywaj! Co ty możesz wiedzieć o prawdziwym życiu? Zawsze wszystko odbierasz w ciepłych barwach. - odparł rozum. 
- Bo życie trzeba odbierać w ciepłych i zimnych barwach. I co łyso Ci? - odcięło się serce. 
- Ey dobra nie kłóćcie się już! Spokój ma być! - skarciła w myślach rozum i serce. - Kurde! On jest, aż nazbyt przystojny! Wiem! Pocałuję go! Jestem genialna!
 No Ness! Ale jedno trzeba Ci przyznać gadanie ze sobą i jednocześnie tańczenie masz opanowane do perfekcji. - wraz wtrącił się rozum. 
- Och zamknij się już! Dobra koniec tych rozmyślań. Trzeba wykonać zadanie. 
~ Oczami Harry'ego ~
Boże! To co potrafi, ta dziewczyna przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Jak ona to robi? Swoimi ruchami potrafi doprowadzić człowieka do szału. Przyszedłem tu w zamiarze potwierdzenia swojej tezy, ale teraz? Teraz to ja jej po prostu pragnę!
- Nie odezwiesz się nawet słowem? - przygryzł delikatnie wargę, patrząc prosto w jej oczy.
- A co mam powiedzieć? - prychnęła, siedząc na nim okrakiem.
- Chociaż jak masz na imię. - powiedział z nutką nadziei w głosie.
- Lolly. - odpowiedziała bez wahania.
- Nie wydaję mi się. - pokręcił przecząco głową.
- Co?! - zeszła z niego i usiadła obok na sofie.
- Nie masz na imię Lolly, tylko Nessille.
Dziewczyna była wyraźnie zakłopotana całą sytuacją.
- Chyba musiałeś mnie z kimś pomylić. - wstała z zamiarem wyjścia.
- Nie poznajesz mnie? - złapał ją za nadgarstek.
- Stety lub niestety, ale nie. - westchnęła i z powrotem usiadła na sofie.
- Przepięknie śpiewasz. - uśmiechnął się do niej.
- Skąd ty... już sobie przypominam! Ty jesteś Henry!
- Harry dla poprawki.
- O przepraszam.
- Co ty tutaj robisz?
- To raczej ja powinnam o to zapytać.
- Ja jestem na wieczorze kawalerskim u kuzyna. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- To nie twoja sprawa co ja tutaj robię. - skarciła go.
- Wiem. Nie powinienem o to pytać. - spuścił głowę, ponieważ czuł, że jest na przegranej pozycji.
- Dlaczego tak szybko wtedy wyszłaś z klubu? Nawet nie miałem przyjemności chwilę z Tobą porozmawiać.
- Śpieszyłam się. - kurczowo unikała jego wzroku.
- Tutaj?
- O co Ci w ogóle chodzi?! Moim zadaniem jest sprawienie Ci przyjemności, a nie urządzanie sobie pogawędki! I przestań się tak na mnie gapić! - krzyknęła.
- A mnie wręcz przeciwnie. Nie przestanę się gapić. - odparł.
- Boże, co za typ! Żeby mieć taki tupet, nie do pomyślenia. - mruknęła pod nosem.
- Ale przystojny typ z tupetem. - uśmiechnął się, poruszając przy tym śmiesznie brwiami.
- Oooo popatrz jak ten czas szybko leci. Masz jeszcze 2 minuty. - uśmiechnęła się tryumfalnie, wiedząc, że jej męka dobiega końca.
- Daj mi swój numer.
- Nie.
- Bo?
- Bo nie! Mam nadzieję, że już nigdy więcej Cię nie spotkam. - powiedziała wstając, jednocześnie zakładając szlafrok.
- Nigdy nie mów nigdy. - uśmiechnął się do niej i wyszedł.

~ Oczami Nessille ~
Boże! Co za palant! Agent 007 się znalazł. Jak ja takich nienawidzę. No, ale muszę przyznać  ten był inny. Jeden z nielicznych, który zapytał o moje imię. I na dodatek powiedział, że pięknie śpiewam. O mało co nie utonęłam w jego soczyście zielonych tęczówkach. Cholera, że też musiał się tak gapić! Choć w sumie to chciałabym jeszcze go spotkać, żeby usłyszeć jak w jego ustach brzmi moje imię. 



~*~
- No chyba nieźle się bawiliście beze mnie co? - powiedział Harry siadając do stolika.
- Nawet, nawet. - odparł Niall.
- Chłopaki dziękuję Wam za super wieczór. - podziękował im Max.
- To teraz powtórka z zabawy na weselu. - wtrącił z uśmiechem lekko wstawiony Louis.
- No jasne! Ale z rozwagą, bo wiecie rodzina Belli taka średnio do picia nastawiona. - Max nieco się skrzywił.
- Spokojna twoja mózgownica! - poczochrał go po włosach Zayn.
- Harry! Chłopie, coś ty taki zamyślony?! - zapytał Liam.
- Ja? Co? Nie. Wydaje Ci się. Chwilowe zaćmienie mózgu, że tak powiem. Mocne trunki tu mają. Może dlatego. - skrzywił się na widok tuzina pustych kieliszków.
- Dobra, dobra. Ja tam swoje wiem. - poklepał go po ramieniu.
- To sobie wiedz. - wzruszył ramionami.
Tak naprawdę, cały czas myślał o pięknej brunetce o kasztanowych oczach, która tak pięknie wyglądała, gdy się na niego złościła. Która wygląda jak "upadły" anioł. Która ma usta smakujące niczym najsłodsze maliny. Ach Nessille! - mówił sobie w myślach.





CZYTANIE + KOMENTOWANIE = MOTYWACJA DO DALSZEGO PISANIA:*



Hello moi mili! Jak Wam lecą wakacje? Szczerze, mi idą cholernie nudno. Ale to dopiero początek:D Jak Wam się podoba rozdział? Wiem krótki, ale historia dopiero się rozkręca.  Następne zapewne będą trochę dłuższe. I proszę Was KOMENTUJCIE!!! Całuski Autorka

PS. Dodałam kilka piosenek do playlisty. Miłego słuchania:)


wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział I

~ 3 tygodnie później ~

W głowie Harry'ego cały czas tkwi moment, kiedy Nessille zaczyna śpiewać. Był święcie przekonany, że gdzieś już ją widział, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Harry razem ze swoimi przyjaciółmi wybierał się do klubu nocnego na wieczór kawalerski swojego kuzyna, Maxa.
- No to stary twoje zdrowie, bo twa bezkresna wolność jest na wyczerpaniu. - powiedział Harry, po czym wszyscy stuknęli się kieliszkami.
- Bardzo śmieszne. - odrzekł mu Max.
- No, ale skończy się twoje co nocne wychodzenie z kumplami. - stwierdził Harry.
- No niby tak, ale Bella pozwoli mi wyjść raz na jakiś czas. - z wielkim entuzjazmem powiedział Max.
- Ona jest dla Ciebie za dobra. - wtrącił się Liam.
- I za dobrze gotuje. - dodał Niall.
- To trzeba przyznać. - stwierdził Zayn.
Niall mimowolnie się uśmiechnął.
- Dobra, koniec tego dobrego. Trzeba zacząć się bawić. W końcu to twoje ostatnie dni wolności. - klasnął w dłonie Harry.
- Chodźcie szybko pod scenę! Zaraz się zacznie! - poganiał ich Louis.
- Ale co? - zapytał lekko zdziwiony Niall.
- Człowieku, czy ty wiesz w ogóle gdzie my jesteśmy? - zapytał go śmiejąc się.
- No w klubie nocnym. - odrzekł.
- Bingo. A co jest punktem kulminacyjnym w klubie nocnym? - ponownie zapytał Louis.
- Aaa... No to idziemy! Szybciej chłopaki! - teraz on zaczął wszystkich poganiać.
- Chyba za dużo wypił, skoro go tak pod scenę ciągnie. - stwierdził Liam.
- No ruszcie się! - Louis z Niall'em zaczęli ich poganiać.
- A teraz finał tego wieczoru! Przed państwem wystąpią Raquel, Louana i Lolly! Gorące brawa! - powiedział Brinth.
Wszyscy zaczynają bić brawa. Dziewczyny zaczynają swój taniec do piosenki "Justify Sex". Harry bacznie przygląda się jednej z nich, a mianowicie Lolly. Dziewczyna wykonuje cuda i dziwy na rurze.
Gdy skończyły, nadszedł czas na prywatne pokazy. Harry stwierdził, że to jedyny sposób, aby móc się upewnić czy tą tancerką nie jest Nessille.
- Wszystkich chętnych poproszę tutaj do mnie pod scenę.
- Harry! A ty gdzie?! - zapytał Liam.
- No jak to gdzie. Pod scenę. - odrzekł, a raczej stwierdził Harry.
- Dobrze panowie. To który, chce którą?
- Lolly. - Harry podniósł rękę do góry najszybciej jak tylko mógł.
- Bardzo dobry wybór. Nigdy tego nie zapomnisz. Płacisz po pokazie. A tak w ogóle wiesz na czym polega prywatny pokaz?
- Słyszałem jedynie o tym. - poczuł się trochę zirytowany.
- A więc słuchaj uważnie. Wchodzisz do pokoju. Siadasz na sofie i czekasz w tym wypadku na Lolly. Ona zaczyna wykonywać dla ciebie erotyczny taniec zwany lap dance*. Ale uwaga, nie możesz dotykać jej w miejscach intymnych, chyba że ona Ci na to nie pozwoli. Masz godzinę. Życzę miłej zabawy.
Harry się tylko uśmiechnął.
Gdy wszedł do pokoju, od razu usiadł na sofie. Chwilę poczekał, aż w końcu zaczęła grać muzyka, a zza sofy wyłoniła się Lolly...







lap dance - forma tańca, gdzie nagi/naga lub półnagi/półnaga mężczyzna/kobieta tańczy na kolanach siedzącej osoby.


CZYTANIE + KOMENTOWANIE = MOTYWACJA DO DALSZEGO PISANIA:*


Witam Was kochani na moim drugim blogu!!! Postanowiłam, iż przyspieszę troszkę rozpoczęcie tego opowiadania, gdyż z Hungry Eyes ostatnio nie idzie mi najlepiej, ale mam nadzieję, że niedługo wyjdę z nim na prosto. A jak Wam się podoba pierwszy rozdział? Wyszedł krótki, ale taki miał być. Mam nadzieję, że następne będą o wiele dłuższe. Całuski Autorka
Szablon by S1K